Archiwum
Ostatnie wpisy
Zakładki:
JA
LEKTURY
POLETSY
RĘKODZIEŁO
Słucham przy dzierganiu
Tagi
![]() |
czwartek, 22 czerwca 2017
Takie tam, czyli talent kontra pracowitość?
Na zdjęciu szalo-poncho, czyli szal, który będzie miał guziki przy jednym brzegu, i da się z niego zrobić poncho. Zainspirowałam się pewnym modelem z Ravelry, ale tamten był zszywany na stałe, a poza tym wzór ażuru był źle rozpisany i rozliczony, więc postanowiłam wymyślić wlasną wersję :) Poszło chyba 250 g Bamboulene (wełna/bambus) w dwóch kolorach na drutach 6mm - nie chciało mi się mieszać co 2 rządki, więc będą takie bloki. Co mi tam. ****** Właśnie zeżarło mi cały sążnisty moralizatorski wpis. Znów nie udało mi się przechytrzyć bloxa, kopiując tekst :/
****** Chwali nas ktoś za coś (robótki, czy jakieś inne osiągnięte efekty). Odpowiadamy: "e, to takie tam, byleco, wyszło mi samo, w wolnej chwili machnęłam". Dlaczego? Przecież się napracowaliśmy jak osiołki, postaraliśmy się naprawdę, kosztowało nas to sporo trudu. Sama czasem "wychodząc z siebie i stając obok" łapię się na myśleniu o kimś "zdolny, ale leniwy", a umysł przetwarza: "no, leniwy, ale przecież taki zdolny". O kimś innym zaś "mniej zdolny, ale pracowity" a podświadomie "biedak musi orać, bo nie jest taki zdolny". Kult zdolności samej w sobie :)) Zdolna to byłam w szkole podstawowej. Wcześnie umiałam dobrze czytać i pisać, a książki łatwo wchodziły do głowy. Opinia wyrobiła się sama. A w liceum skończyło się rumakowanie... :)
To pisałam poniekąd dla siebie samej, jako automotywację :P
poniedziałek, 20 lutego 2017
Dalej w krzakach...
... wściekłych. Urósł mi ten żywopłot już do wysokości pach, i teraz jeśli chodzi o wzór, to te krzaki zamierzają wypuścić jakieś kwiatostany bądź też coś na kształt makówek. Zobaczymy, jak to wyrośnie... To wszystko jest nieprzewidywalne :) Zdjęcie niestety kiepawe, bo w sztucznym świetle (wieczorem najlepszy czas na dzierganie). Wycięcia pach (a potem dekolt) będą powstawały w technice steeking, czyli po naszemu "steków" :-) Ciekawe, jak to pójdzie, biorąc pod uwagę, że włóczka nie jest 100% wełną, i na dodatek jedna z nitek (Magic Fine) jest odrobinę zbyt gładka. No ale ten kolor... Trzeba będzie gęsto te steki poprzeszywać.
poniedziałek, 13 lutego 2017
Wściekłe krzaki albo pożar w lesie
Na początku miało być nastrojowo i romantycznie - wymyśliłam wzór na żakardowy sweter, który kojarzył mi się z płomieniami (że niby na intensywnie kolorowym tle tańczą ciemne płomienie...). Potem (po rozpoczęciu) z tajemniczym lasem. Potem ewentualnie z pożarem lasu. A teraz przechrzciłam go na "wściekłe krzaki"... Wygląda bowiem tak (zdjęcie z wczorajszego Szarotkowa): Wzór jest typu freeform :P Włóczka to Magic Fine YarnArt (tło) i Cinque Alto LanaGrossa (krzaki). Jedna i druga wydajna (300m/100g). Obawiam się tylko, że Magic Fine może się zmechacić. Mam drobne zastrzeżenia do tego swetra-w-toku. Po pierwsze, za ciepła kolorystyka, jak dla mnie - za dużo brązu i pomarańczu (jestem zdecydowanie oziębłym typem kolorystycznym). Po drugie, krzaki zbyt rosochate. Ale to pewnie dlatego, że włóczka i druty za grube. Gdybym robiła na trójeczkach z szetlandzkiej wełenki, to by nie było takiej pikselozy. Trudno. Tak mi się spodobała ta włóczka (MF), że będzie tęczowo i będę wzniecać wizualny pożar :) Może jeszcze nawet tej zimy, jeśli odpowiednio długo potrwa...
środa, 25 stycznia 2017
Przymiarka
Próbka (wzorem bez dokładnie wyliczonych kształtów, chodziło o znalezienie liczby oczek przy danej włóczce w technice norweskiej) zrobiona, teraz tylko nabrać zylion oczek i jedziemy dookoła... Można oczywiście dziergać żakard w te i wewte, nie naokoło, ale zbytnio tego nie lubię, bo po lewej stronie gorzej widać wzór, i wolniej go przybywa. Nie, sweter nie będzie pomarańczowy :) tylko wielobarwny...
wtorek, 17 stycznia 2017
Swetrowa deklaracja, czyli w kawałkach
Kiedyś, dawnymi laty, zanim się człek zachłysnął internetowymi dobrociami informacyjnymi, nie był jeszcze świadom, że istnieje 1001 metod robienia swetrów w jednym kawałku i od góry. Natomiast czytało się grzecznie w źródłach, że sweterek składa się z części, trzeba je zrobić, najlepiej mając wykrój, a potem zszyć. Przerobiłam zatem w ciągu iluś lat rozmaite metody dziergania swetrów (pulowerów i rozpinanych) w jednym kawałku. Zwykły raglan od góry, contiguous, ziggurat... z dekoltem takim, owakim, z guzikami, bez... I być może po prostu jestem tępa :) albo coś z moją sylwetką nie tak. Ale wyszło mi, że wtedy, gdy robiłam swetry jak krawiec przykazał, to one pasowały. Zszywałam, i pasowały. Jasne - przy jednokawałkowych metodach istnieją też sposoby na dopasowanie do konkretnej sylwetki (kanciastości ramion, szerokości pleców, rozmiaru biustu, szerokości pachy, talii...) I raglan też nie musi mieć dodawania oczek co drugi rząd, może być co trzeci, i tak dalej... Trzeba się tylko wtedy odpowiednio naobliczać. To ja nie wiem, czy już nie szybciej zszyć :) Jak narysuję sobie wykrój 1:1, na podstawie prawidłowo zdjętych wymiarów, i w trakcie robienia przykładam do niego moje wylinki, to potem musi pasować, nie ma siły. I wtedy dobrze wyglądam i w takim swetrze chętnie chadzam. I nigdzie mi się nie ciągnie i nie marszczy. Więc niniejszym zeznaję, że powracam do rysowania wykrojów w częściach (OK, wyjątek będą stanowić swetry żakardowe, bo zamierzam dziergać je w kółko, a kardigany ciąć, patrz steeking). No, może tylko rękawy z główką będę wrabiać, bo szew w tym miejscu zwykle nie jest zbyt zgrabny. Ale to nic nie zmienia. Przez wykrój rozumiem wykrój :) czyli coś takiego typu jak poniżej (przy czym wszystkie części rysuję w całości, nie połówki) (schemat pożyczony z Dropsa: www.garnstudio.com) Howgh.
środa, 27 lipca 2016
Szaro, beżowo, i kolorowo
Jak tylko coś udziergam, wrzucam na FB. I sama się na siebie zżymam, że to taka łatwizna. Bo nie trzeba nic pisać, człowiek wrzuci fotkę, inni wcisną łapkę albo inny emotikon, i tyle se pogadali. Z drugiej strony - jakoś nie ciągnie mnie do publikowania przemyśleń na niewłóczkowe tematy. Nie mam potrzeby dzielić się z całym światem, ilekroć sobie o czymś pomyślę. Może dlatego, że spodziewam się albo obojętności (a kogo to obchodzi?) albo też złośliwych czy negatywnych reakcji (wsadzanie kija w mrowisko, albo: uderz w stół a nożyce się odezwą - a nie lubię konfliktów). A ja sobie cenię dobrą atmosferę :) Nb. zawsze mnie to zachwycało, jak można robić świetną muzykę z ludźmi, z którymi nie da rady prawie zamienić słowa, bo kiepsko ze znajomością języków obcych. Ten język jest uniwersalny, i nie ma problemu z porozumieniem :))))) wystarczy zacząć grać/śpiewać... ********** Dużo mam roboty, dziergam coś na okrągło (i na płasko też :)), czasem od razu to coś wybiega z mojego domu ekspresowo do nowego właściciela, a czasem nie - i na przykład to jeszcze nie wybiegło: Taki szyjogrzej mi wyszedł z pokazywanej poprzednio włóczki. Układa się, jest miękki i na pewno szyję trochę ogrzeje (ale bez duszenia, bo luźny jest). A w szarości zamarzyło mi się coś takiego - z tej samej włóczki robiłam kiedyś spodnie dla malutkiej dziewczynki i teraz mi się wymyśliła sukienka i sweterek. Tylko guzików jeszcze nie dobrałam, trudno taki kolor znaleźć (naprawdę). [edit: guziki już są, tylko przyszyć... a to przecież taka okropna robota...:P]
wtorek, 31 maja 2016
Kremowo-beżowo
Takie cosik upolowałam na ciuchach - yyyy, uratowałam od wyginięcia! :) [dlatego też embargo włóczkowe nie obowiązywalo] A co z tego będzie, pokażę następnym razem. W międzyczasie zaś będzie pewnie coś niemowlęcego, bo znów będę ciocią za jakiś czas :))) Fajne takie nieletnie ciuszki robić. Chętnie bym ich więcej natworzyła, tylko kiedy...?
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Szarotki na głowę
Wspólne dzierganie robi dobrze na głowę. Przez wspólne rozumiem w większej liczbie osób, ale mogą być nawet dwie. Na "Szarotkach" zwykle jest sporo więcej :) Fakt, nie ze wszystkimi zawsze się uda pogadać, ale zawsze trochę się uda. I nie tylko o dzierganiu. I powygłupiać się da, i parę miłych słów usłyszeć/podać dalej. Te parę godzin zawsze mija nie wiadomo kiedy, a co się człowiek naogląda i naobmacuje, to jego. Czasem się wraca do domu bez kasy, ale za to z nową włóczką :). I nawet najbardziej uprzykrzone wzory nie są takie nudne. Jedyna wada szarotkowania jest taka, że jeśli się człek zagada, to może się przytrafić potem prucie :/
wtorek, 22 marca 2016
Dom, w którym straszy... grzybnia
Nie jest dobrze publicznie chwalić się tym, co mamy cennego w mieszkaniu, co sobie właśnie kupiliśmy, a co może interesować potencjalnego złodzieja. Ale to i tak mnie nie dotyczy, bo nie posiadam w mieszkaniu szczególnie cennych przedmiotów, chyba, że o wartości sentymentalnej. Niemniej jednak nie uzewnętrzniam tego, po co ma sobie otoczenie ze mnie dworować... Ponadto, jeśli chodzi o mieszkanie, to staram się nie dopuścić, żeby się w nim rozmaite paskudztwa zalęgały. Takie, jak mole, pleśnie (poza serem pleśniowym), i inne naloty. Z kurzem bywa różnie, ale i tu staram się, żeby chałupa nie straszyła. Ale mimo to, na przestrzeni lat uszło mojej uwadze, że podstępnie i po cichu, w moim domu rozprzestrzenia się grzybnia. Gdzieś pod powierzchnią dywanów, pełznąc rurami, po plecach szaf, kryjąc się za kablem od internetu. Plecha zapuszcza swoje "korzonki" w wiklinowych koszykach, pokrywa szczelnym kożuchem wszystkie półki w szafach, a przy każdym otwarciu drzwi sypie znienacka deszczem zarodników. Postanowiłam dzielnie stawić czoło grzybni przy pomocy saperki i Excela. Po kilku dniach walki poszufladkowałam ją, powciskałam do przegródek "nazwa", "skład", "waga", "kolor", itp. Część komórek tabeli oznaczyłam komentarzem "do zbycia". U dołu tabeli jest suma. Jest tego około 60 kilogramów.
piątek, 18 marca 2016
Precz z białością :)
Żeby odpędzić bielmo, zakrywające oczy :) rzucam się na kolory. Nie wymaga to specjalnego wysiłku, bo kolor zawsze lubiłam (wbrew tendencjom modowym obecnym na ulicach i w sklepach, gdzie piękne jest to, co szare, czarne, i takie same jak u wszystkich...) Świeżo wykończona małoletnia sukieneczka żakardowa... Bardzo przyjemnie się robiła. Niedługo powstanie podobna, ale z bawełną i dorosła :) Natomiast nie wiem, co mnie podkusiło (wiem - za dużo oglądactwa tego, co inne dłubią...), żeby złapać się za cieniznę skarpecianej grubości i druciki 3mm i dziubać sweterek dla siebie samej. Ze wzorem azurowym, ale tylko na plecach. Nie szkodzi, i tak mi to zajmie wieki, bo cienizna, jeśli nie jest w przekroju okrągła (a nie każda jest), to się jakoś wolniej przerabia. Jeszcze na uwiecznienie czeka zaczęta na Szarotkach chusta, bardzo kolorowa. Na Szarotkach dzierga się szybciej niż samotnie w domu. Dlatego trzeba uprawiać szarotkowanie jak najczęściej, ot co. |